Afera w koło "Cecila" - paradoks łowiecki

Cecil John Serrey

Stało się, uniewinniony został myśliwy, który upolował osławionego ostatnimi czasy lwa o imieniu Cecil. Polowanie okazało się być legalnie zorganizowane a jego uczestnik uiścił 55 000 dolarów za samą możliwość jego wykonania. Fala nienawiści zalała umysły środowisk, gdzie łowiectwo nie znajduje zrozumienia. Ba! Zrozumienia to za dużo powiedziane. Żyjemy w czasach w których mało kto zgłębia temat, lecz wyrabia sobie zdanie na podstawie pierwszych emocji. „Człowiek zabił ulubieńca turystów z rezerwatu” jak można pomyśleć pozytywnie o tak skonstruowanym zdaniu. „Zabijanie dla przyjemności” kolejny cytat, który trafia w serca prostych ludzi. Co do wartości samej zdobyczy, w postaci obytego z ludźmi lwa można mieć wątpliwości. Zwierzyna nie zna granic, terytorium danego osobnika może sięgać daleko poza rezerwat. Na swoje nieszczęście myśliwy nie miał możliwości stwierdzić że ów lew to Cecil - miejscowy celebryta.
 
Przyjrzymy się bliżej zagadnieniu polowań komercyjnych na świecie. Biura polowań aranżują możliwość zapolowania na dany gatunek zwierzyny. By przykład był obrazowy skupmy się na Lwie. Do Zimbabwe przyjeżdża klient pragnący zapolować na „Króla dżungli”. Zakontraktowana w agencji polowań zwierzyna jest efektem uzyskania licencji od Państwa Zimbabwe. Myśliwy przyjeżdża w dane miejsce z konkretnym kapitałem. Wydane przez niego pieniądze prócz zysku dla agencji, zapewniają zatrudnienie dla wielu osób pracujących przy organizacji polowania. Zarabia tez na tym gospodarz - Państwo Zimbabwe. Polowania komercyjne to poważny biznes. By biznes „się kręcił” należy o niego dbać. Gdy zabraknie zwierzyny to zabraknie handlu. Gdy zabraknie handlu nikt nie będzie dbał o populacje danego gatunku. Mamy tu do czynienia z tytułowym paradoksem łowieckim, dla którego zrozumienie przychodzi tak ciężko wielu osobom. Zamiłowanie do zwierząt nie obroni ich przed kłusownictwem, czytaj niekontrolowanym pozyskaniem. Dziwnym trafem tam gdzie prężnie organizowane są polowania komercyjne, tam populacja danego gatunku zwierzyny łownej ma się lepiej. Właściwie zorganizowana gospodarka łowiecka jest receptą na dzisiejsze problemy związane z malejącą populacją niektórych gatunków na świecie. Ktoś powie że „wszystkiemu winni są ludzie”. Trudno się nie zgodzić. W Azji proszek z rogu nosorożca to niezastąpiony afrodyzjak. Kość słoniowa to surowiec dalej cieszący się ogromną popularnością. Nielegalne organizowane polowania na Lwy kuszą atrakcyjną ceną. Przykładów jest wiele. Kluczem do współistnienia człowieka i zwierzyny jest kontrolowana i przemyślana gospodarka łowiecka.
Jak wytłumaczyć obywatelowi Zimbabwe, który tygodniowo zarabia 1 dolara, że nie warto ryzykować by zarobić na sprzedaży ciosów słonia… Dla niego ryzyko związane z kłusownictwem jest mało ważne w obliczu przymierania głodem jego rodziny.
 
Warto przytoczyć cytat znanego myśliwego i działacza na rzecz ochrony dzikiej zwierzyny w Afryce:
 
„Docenienie czystego piękna dzikich zwierząt, jest możliwe tylko przez osoby z pełnym brzuchem.”
Ivan Carter
 
Świat nie jest jedno kolorowy, siedząc wygodnie na kanapie warto zastanowić się nad tym z jak różnymi problemami zmaga się człowiek w zależności od miejsca, w którym żyje. Inaczej na krowę spojrzy osoba z miasta a inaczej ze wsi. Inaczej słonia widzi widz programu przyrodniczego w Polsce a inaczej członek plemienia afrykańskiego. Jak to mówią „punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia”. Ludzie mają ogromny wpływ na środowisko. Właściwie prowadzona gospodarka łowiecka wbrew lansowanemu przez media poglądu, nie doprowadza do zagłady zwierzyny, lecz pielęgnuje jej populacje dając gwarancje przetrwania w świecie rządzonym przez człowieka.